No i się zaczęło
Wkraczamy w nowy etap tworzenia domu, a mianowicie wykończenie, a co za tym idzie wybory - płytek, sprzętów, kolorów ścian, mebli itp. Jestem przerażona, zwłaszcza, że moje obecne doświadczenia pokazują, że jak mi się coś podoba, to już tego nie ma, nie produkują, zostało wycofane, albo, ale to rzadziej kosztuje tyle, że przyprawia o zawał. I potwierdza się, co mi matka latami wpajała: "najgorzej to wiedzieć czego się chce". Ale wiązą się z tym też anegdoty, które będziemy powtarzać wnukom. Mianowicie: przeglądam internet pod kątem wyboru płytek do łazienek, zarywam kolejne noce, żeby znaleźć coś co mnie zachwyci. Jak znajduję, to się właśnie okazuje, że wzór wycofany. Uruchamiam znajomych do wsparcia w tych rozpaczliwych poszukiwaniach. Od zaprzyjaźnionych pracowników marketów budowlanych słyszę, że moje preferencje kolorystyczne są nie modne. Mój mąż co chwilę wpada na pomysł, że albo znajdziemy jakis jeden wzór i zrobimy wszystkie łazienki na jedno kopyto, albo proponuje wybranie kolorów dla mnie nie do przyjęcia - np. czarne, a tak wogóle to płytki nie mają znaczenia i wszystko jedno jakie będą. Ostatecznie namawiam go na wyprawę do super sklepu, który ma podobno świetny asortyment. Wchodzimy, oglądamy, ja się załamuję, ale najlepsze, że mój ślubny optymista po obejrzeniu wszystkiego stwierdza: "nic mi się tu nie podoba" :-)
Udało nam się zgodnie dokonać wyboru płytek podłogowych, które mają leżeć na wszystkich podłogach, nawet tych w łazienkach, więc chociaż to mamy z głowy.
Mi udało się zakochać w jednej z aranżacji łazienek
Było z tym trochę zachodu, nie może być za lekko, bo płytki wycofane ze sprzedaży przed kilku laty. Ale na szczęście allegro, olx itp. łączą ludzi, którzy chcą sprzedać resztki i pozostałości po swoich remontach takim szaleńcom jak ja. Po przewertowaniu internetu w każda ze stron i odbiciem się od wielu par drzwi udało się ostatecznie zebrac niezbędną ilość. Skórę uratował mi producent, który gdzieś w zakamarkach magazynów miał jeszcze kilka ostatnich paczek, których nikt nie chciał. Moja aranżacja na tych płytkach będzie troszkę inna, poniżej wersje, które rozważam, od tej najfajniejszej do takiej, która w ostateczności może być
Nie wiem na ile te rysunki odwzorowują mój zamysł, ale generalnie plan jest taki, że ciemne płytki przeplatane jasnymi (lub ewentualnie białymi) i tymi z dekorem plus paski odcinające
Waham się jeśli chodzi o płytki do pozostałych dwóch łazienek. Nie mam sprecyzowanego ani koloru, ani rozmiaru, ani producenta. Ale kilka aranżacji mi się podoba i będę próbowała je zobaczyć na żywo, jeśli się da. Z tych rozważanych wersji:
lub w beżu
lub w beżu
gdyby któraś jeszcze łazienka miała byc niebieska to
albo
No i na koniec wisienka na torcie, bo na te prawie już się zdecydowałam, choć ich układ będzie inny niz na zdjęciu
Dla tych, którzy bywają tu regularnie i śledzą moje perypetie powiem, że nadal walczę z kredytem, a to co się przy tym wyprawia przechodzi ludzkie pojęcie.
Z porównania ofert wybrałam 4 banki o najsensowniejszych warunkach. Otrzymałam druki zaświadczeń z każdego z nich. Mam dwóch pracodwaców, więc po 2 zaświadczenia dla każdego banku. Mina pracowników kadr, jak dostali na stół 4 zaświadczenia, bezcenna. Żeby ułatwić im troszkę pracę wypełniłam dane personalne i adresowe, to co mogłam. Zorganizowałam wypis i wyrys z ewidencji gruntu, bez naniesionego budynku, bo opieszałość urzędników przechodzi ludzkie pojęcie. PO 40 dniach od złożenia dokumentacji dom dalej nie był naniesiony, a banki domagały się tego dokumentu. 160 zł poszło... Udało się wreszcie, po bojach i nie małych przygodach, uzyskać pozwolenia na uzytkowanie, tez wymagane przez bank przy kredycie na remont/wykańczanie, a nie na budowę. Otrzymałam kosztorysy - od każdego z banków inny druk, uwzględniający inne aspekty, w innej formie - 7 godzin, we dwoje z mężem, wypełnialiśmy, liczyliśmy. Wyciągi z konta były najmniejszym problemem w dobie elektronicznej obsługi. Złożyliśmy, oczywiście wypełniając wnioski i papiery z kilku hektarów lasów. Po 2 tygodniach w ramach odzewu otrzymaliśmy informację, że na drukach u jednego pracowadcy były poprawki - moja wina bo machnęłam to samo stanowisko, mimo że pracuję na dwóch różnych i 4 zaświadczenia do poprawki. Poprawiłam, choć dochodzę do wniosku, że pani z kadr to święta kobieta. W między czasie banki chciały zaświadczenie o 500+, pit za 2016 z UPO. Kóryś z banków sobie wymyślił, że chce jeszcze kosztorys tylko na planowane wydatki, juz bez uwzględniania wkładu własnego. Dalej, że ponieważ jedna z umów jest czasowa, to chcą deklarację pracodawcy, że na dzień dzisiejszy ma w planach dalsze mnie zatrudnianie - też było z tym trochę smiechu w firmie. Ale ostatecznie dostałam nawet to. Wreszcie po miesiącu przyszła pierwsza WSTĘPNA decyzja pozytywna i zamiast się cieszyć kolejna załamka. Bank wymyślił sobie mianowcie, że chce oświadczenia o naszej rozdzielności majątkowej, której nota bene nie mamy :-). Dalej, że chce wypis i wyrys, ale z naniesionym budynkiem, który nawet nie wiem czy juz został naniesiony wreszcie. Jest to o tyle zabawne, że skoro jest pozwolenie na uzytkowanie,które bank ma, to raczej potwierdza to istnienie tego domu, jak dodamy do tego, że bank przyśle rzeczoznawcę, który naocznie potwierdzi obencość budynku to ten dokument jest kompletnie bez sensu. Kolejne tym razem 200zł (z naniesionym budynkiem jest drożej) pójdzie.... Nie uwierzycie o co jeszcze poprosili?! O zaświadczenie od obu pracodawców, bo to co było zostało wydrukowane na dwóch kartkach i spięte zszywkami, a tak być nie może. Na sam koniec okazało się, że nie umieją dodawać i kwoty z kosztorysu, które mi wyszły i imi wyszły, po zsumowaniu wszytskich pozycji różnia sie o 4000 i bank oczekuje, że ja najpierw wydam te 4 tysiące a dopiero potem otrzymam kredyt na resztę. Okazuje się, że proces budowy domu był łatwiejszy niż otrzymanie kredytu...
Na koniec czy ktoś z Was może polecić fachowców od mebli kuchennych, którzy robią starannie, porządnie i do tego nie przyprawiają o zawał ceną? Bo kuchnię, która pojawiła się kilka wpisów temu wyceniono na 17.000, a to dla mnie kwota nie do przyjęcia, nie udźwignę takowej.