Salono-jadalnio-kuchnia
Zacznę może od początku, dawno dawno temu położono nam metodą mokrą tynki (jeszcze w zeszłym roku). Niestety zanim wyschły budynek był dokładnie zaizolowany i zaczęła się zima. Ściany schły, ale bardzo bardzo powoli, sufity jeszcze wolniej. Na wiosnę otworzyliśmy wszytskie okna i wietrzyliśmy na potęgę. Ściany wyschły dokładnie, a na sufitach pozostały plamy w pojedynczych miejscach (był gdzieś wpis na ten temat). I te plamy za żadne skarby nie chciały i nie zamierzały wyschnąć. A do działań ekipy wykończeniowej było coraz bliżej. W końcu ekipa wkroczyła, zrobiła co mogła na górze, i przeniosła się z pracami na dół, a tam mokre sufity (po prawie 10 m-cach)
Uruchomilismy przemysłowy pochłaniach wilgoci i nagrzewnice. Pochłaniacz wyciągnął ponad 100l wody (ale również tez z kleju do płytek i gładzi). Zalecono nam naciąć plamy, żeby szybciej schły. Przy nacinaniu okazało się, że nagrzewnica w parze z pochłaniaczem zrobiła nam psikusa i nagle sufit wyglądał tak (odpadły fragmenty tynku):
Ale poza tym psikusem, wreszcie zaczęło w oczach schnąć
CHłopcy stworzyli konstrukcję pod oświetlenie nad blatami w kuchni i do ukrycia rury od pochłaniacza
I juz kilka dni później po położeniu gładzi wyglądało tak:
I na koniec płytki w kuchni, na ścianę miedzy szafkami wiszącymi a stojącymi