W ferworze sprzątania i przygotowań
Oczekwianie na projekt wymaga ode mnie nie lada cierpliwości. Tak by człowiek już chciał mieć, już móc działać, już coś robić. Ta bezczynność mnie wykańcza. Ta bezczynność związana z budową, bo na brak innych wrażeń nie mogę narzekać. Ale o tym za chwilkę. Najbardziej mnie przeraża, że jak już dostane projekt do ręki to się dopiero zacznie oczekiwanie na pozwolenie na budowę. A to może być nawet czas dwa razy dłuższy, niż oczekiwanie na projekt. "Auuuuu" będę wyć do księżyca, moment dobry, bo w końcu pełnia.
Jeśli chodzi o wczesniej wspomniane wrażenia - no cóż, żeby zbudowac dom musimy sprzedać mieszkanie. O ile na początku los nam sprzyjał - od wystawienia do znalezienia kupca minął zaledwie tydzień. Klient zaakceptował cenę, która nie była ani wygórowana, ani też zaniżona. Kupująca już na pierwszym spotkaniu była tak zdecydowana, że odwołaliśmy kolejne spotkania z potencjalnymi klientami. Zostały ustalone szczegóły i warunki zakupu/sprzedaży. Kupująca oczekuje od nas założenia księgi wieczystej. Niby prosta sprawa, złożenie wniosku do sądu, krótkie oczekiwanie i sprawa powinna być załatwiona. Złożeniem wniosku zajęła się pośredniczka sprzedaży. Pojechała złożyć dokumenty, trzy razy pytała czy są kompletne i czy nic więcej nie potrzeba. Uiściła opłatę w wysokości 260 zł i rozpoczęło się oczekiwanie, które warunkuje ostateczną umowę sprzedaży. I nagle po dwóch tygodniach przychodzi odmowa założenia księgi. Lekka panika z naszej strony. Okazuje się jednak, że księga zostanie założona, ale konieczny jest jeszcze jeden dokument. Najgorsze jest to, że na ten dokument sie czeka 2 tygodnie, potem trzeba złożyć ponownie wniosek i... oczywiście wnieść po raz kolejny stosowna opłatę (nie można było nas wezwać do dołączenia brakującego dokumentu, bo wtedy nie możnaby od nas pobrać kolejnej opłaty) i znów czekać na decyzję sądu. Polska biurokracja spowoduje, że osiwieje, zanim ten dom postawię.
W między czasie orientujemy się w ofertach firm przeprowadzkowych i magazynowych, bo gdzieś rzeczy trzeba przechować do czasu powstania domu. Dobrze, że nie musimy szukać lokalu zastępczego. Na szczęście Rodzicielka stanęła na wysokości zadania i przygarnie bezdomne dzieci. Muszę przyznać, że oferty przeprowadzek różnią się od siebie ogromnie. Przede wszytskim cenowo od 1500-3800 złotych za te same usługi. Ceny magazynów, tez wahają się od 300 do nawet 1300zł, za przechowanie tej samej ilości rzeczy. Przy czym cenniki dotyczą tylko sprawdzonych, polecanych firm. Oczywiście fimy prześcigają się w ofertach usług dodatkowych - jak pakowanie, zabezpieczanie mienia, ubezpieczenia itd. Jaki będzie nasz ostateczny wybór ciągle jeszcze nie wiadomo.
W miejscu gdzie ma stanąć dom, jak widać w zdjęciowym wpisie, jest co robić, w ostatni weekend postanowiliśmy zmierzyć się z bałaganem i spróbować nad nim zapanować. Mieliśmy do uporządkowania wszystkie ścięte i pocięte na mniejsze drzewa i gałęzie, na które uzyskaliśmy opisaną we wcześniejszym wpisie zgodę. Opróżnienie domku letniskowego, w którym nikt nie był od prawie 15 lat (poza ohydnie wielkimi pająkami...brrr) i uporządkowanie piwnicy pod domkiem. W moim ambitnym planie miało się dodatkowo zmieścić wycięcie i pocięcie i późniejsze uprzatnięcie drzew nie wymagających zgody na wycinkę. Ilość rzeczy w domku i piwnicy, które podlegały "przydasiowym prawom domowym" była zastraszająca. Oceniam, że przerzuciliśmy w sumie 3 tony. Na efekt nie trzeba było długo czekać, już następnego dnia nie mogliśmy się ruszać z powodu doskwierającego bólu całego ciała. Trzeba jednak przyznać, że dobry skład, choć wcale niewielki - 4 osoby, to połowa sukcesu. Atmosfera zabawy i wesołości towarzyszyła nam przez cały, pracowity dzień. Był też jeden bardzo zabawny element owego dnia, mianowice zamówiłam kontener na wywóz wszystkich śmieci. Jak to kobieta, zupełnie nie mam wyobrażenia jaka powierzchnię zajmą wyrzucane rzeczy. Pełna optymizmu zamówiłam kontener 7m3. Pan o umówionej godzinie podstawił kontener. Jak tylko go zobaczyłam od razu zapytałam, czy będzie mógł nam w ciągu dnia podstawić kolejny, jak i jeśli go zapełnimy. Po upływie póltorej godziny musieliśmy zrobić przerwę śnaidaniową i oczekiwać na wymianę kontenera. Pan był lekko zdzwiony, ale przytomnie zapytał czy może chcielibyśmy większy kontener. Nie wiele mysląc przystałam na taka opcję. Pan zadeklarował, że może nam zostawić kontener na prawie 2 doby, żebyśmy mieli czas go zapełnić. Lekko mnie zamurowało, jak wjechał na działkę kontenerem o pojemności 22m2, ale zatarłam ręcę szczęśliwa, że teraz to juz na pewno wszystko się zmieści. Równo o 10 Pan pożeganł sie i pojechał. Jakież było jego zdziwienie kiedy o 16:30 zadzwoniłam do niego, że już może zabrać kontener, bo nic więcej do niego nie wejdzie. W rozmowie słyszałam, że nie dowierza i jest przekonany, że wejdzie do kontera jeszcze mnóstwo rzeczy, a "baba" zwyczajnie przesadza. Tak czy siak przyjechał go odebrać i tym razem to on stanął jak wryty. Kontener był zapakowany kopiasto, bez żadnego luzu, w który możnaby było cokolwiejk dorzucić. Najgorsze jest to, że nie zaczęliśmy nawet wycinki drzew niewymagających zgody - a te na moje, wprawione juz oko, zajmą co najmniej dwa takie duże kontenery. Zapowiada się dalsze zaskakiwanie Pana od kontenerów. :-)
Żeby nie było za lekko, na kolejny dzień, po tej ciężkiej harówce zpalanowałam... sprzątanie piwnicy należacej do naszgo mieszkania, którą musimy opróznić przed wyprowadzką. Chociaż moim pomocnikom tłumaczyłam, że musimy rozruszać te zakwasy.
Na koniec dodam, że cała akcja "wyprowadzka-przeprowadzka-sporzątanie działki-budowa" powoduje, że odbieram dziesiątki, jak nie setki maili i telefonów i czuje się jak gwiazda... wszyscy chcą się ze mna kontaktować. A przede wszystkim muszę o wszystkim pamiętać. Tu zadzwonić, tu ustalić, tu odpisać na mail, tu napisać do kogoś. Tu zaplanować co i gdzie i kiedy się przeprowadza, tu umawiac się na spotkania z różnymi osobam. Stowrzyć listę osób i instytucji, które muszą dostać nowe dane adresowe, porozwiązywać umowy z dostawcami usług, skombinować kartony i mnóstwo, mnóstwo innych rzeczy, których już nawet nie mam siły wymieniać.
Śmiałam się jakiś czas temu, jak kolega powiedział mi: "Zanim zacznie sie budowa wydasz kilkadziesiat tysięcy"... cholera miał rację. Druki, druczki, dokumety związane z działką, architekt, geodeta, geotechnik, studniarz, szambiarz, kontenery, mapy, przeprowadzka, magazyny, pośredniczka sprzedaży, spłata zakupów ratalnych, żeby móc wziąć potncjalny kredyt itd.... Lekki horrorek